Nie będę ukrywał, że pytania odnośnie do tego, czy aktywność fizyczną można uprawiać w stanie tężyczki, pojawiały się nie raz. Dodatkowo nawet moi pacjenci wpadali na różne pomysły, chociażby uprawiania kilku sportów w tygodniu, gdy tylko lepiej się poczuli, dlatego też tematyka jest na tyle istotna, gdyż można sobie bardziej zaszkodzić niż pomóc. Na pewno poszczególne treści, które się tutaj znajdą będą znajome moim pacjentom, dlatego dla tych osób potraktujcie to jako formę przypomnienia.
Jak zwykle, zanim przejdziemy do meritum, musimy upewnić się, że wszystkie omawiane zagadnienia będą dla każdego jasne, a więc powtórzmy kilka kwestii. Przeważnie wychodzę do Państwa z suchymi faktami, książkową wiedzą i badaniami naukowymi przeprowadzanymi od Azji po Europę, które co prawda są poparte doświadczeniem, jednakże, jako iż powiązanie aktywność fizyczna - tężyczka jest mi osobiście bardzo bliskie, w związku z tym, tym razem powiem wam od serca, jak wygląda praktyka i dlaczego niektórych rzeczy możecie nie znaleźć w literaturze.
Tężyczka jest stanem nadpobudliwości mięśniowo-nerwowej. Hasło z pewnością większości znane, jednakże z tego miejsca z mojego doświadczenia 90% osób skupia się na szukaniu przyczyn w chorobach, a nie w trybie życia, o czym pisałem w artykule „Myth breaker – tężyczka jest objawem jakiejś choroby”, do którego serdecznie zapraszam. Dlaczego jednak się do tego odnoszę ? Otóż słowem klucz jest nadpobudliwość NERWOWA. Być może w tym miejscu znowu idąc zgodnie z tradycją większości artykułów, obalę jakiś mit, ale uzupełnianie pierwiastków, najzdrowsza dieta świata, techniki oddychania itd. to tak naprawdę połowa drogi.
Nasz układ nerwowy jest przeciążony. Kto mnie zna, ten wie, że jestem zwolennikiem łączenia medycyny z ewolucją człowieka, ponieważ odejście od ewolucyjnego trybu życia przyczynia się do wielu chorób cywilizacyjnych. W dzisiejszych czasach jesteśmy cały czas poddawani jakimś bodźcom. Codziennie na 8 do pracy, później odebrać dzieci z przedszkola, pomóc odrobić lekcje, ciągły pośpiech, bo czasu brakuje, w drodze osoba, która prawa jazdy nie powinna mieć, zajeżdża nam drogę, dostajemy szału, „zarywanie nocek” na dodatkowy odcinek serialu, do tego dochodzi ciągły hałas, a więc uroki życia w metropolii, do których od wielu lat ludność migruje. Wszystko to, to wymysły nowoczesnej cywilizacji, czyli powiedzmy raptem 200 lat na kartach historii, od kiedy powstała rewolucja przemysłowa i zalążki dzisiejszej cywilizacji. Człowiek na drodze ewolucji był przystosowany do życia ponad milion lat. Szaleństwem jest oczekiwać, że w jedno czy dwa stulecia człowiek zaadaptuje się do życia w warunkach odbiegających od tych, do których byliśmy tak długo przystosowani. Na kartach historii to jest niczym dla nas sekunda. Dzisiejsza nauka mówi jasno, że np. ciągły hałas, na który jesteśmy narażeni, jest ksenobiotykiem, czyli czymś obcym i szkodliwym dla organizmu. I nie, nie mam tutaj na myśli, że hałas Państwa zabija, ale jeżeli naliczymy ilość tych drobnych rzeczy, które ciągle obciążają nasz układ nerwowy, to z jednego drobnego kamyczka robi się ogromna skała, która nas przygniata. Proszę się zastanowić, ile czasu w ciągu dnia dajemy sobie chwilę spokoju przede wszystkim w ciszy, bez bodźców zewnętrznych z oczami w telewizorze, komputerze czy telefonie i przede wszystkim bez stresu. Czy w ogóle dzisiejsze życie na to pozwala? Jak Państwo myślą, dlaczego medytacja jest chwalona przez osoby ją praktykującą? Ponieważ odzwierciedla warunki, o których mówię, czyli czas dla nas bez jakichkolwiek bodźców z zewnątrz nam szkodliwych. Kolejne pytanie, dlaczego dźwięk deszczu pomaga ludziom zasnąć ? Ponieważ na drodze miliona lat ewolucji żyliśmy z deszczem w towarzystwie i jest to coś, do czego jesteśmy naturalnie, ewolucyjnie przystosowani. Wszelkie bodźce wynikające z dzisiejszej cywilizacji, które są dostarczane nam bez chwili wytchnienia, są tego przeciwieństwem. Nie jesteśmy i długo nie będziemy na to gotowi i z tego powodu z roku na rok systematycznie liczba osób chorych na powikłania permanentnego przeciążenia układu nerwowego będzie rosnąć.
Wiem, że na razie ten artykuł nijak odnosi się do aktywności fizycznej, ale to wszystko jest ze sobą powiązane, co już raczę wyjaśnić. Wróćmy znów trochę wstecz i zastanówmy. Człowiek jest maszyną do aktywności fizycznej. Postawmy sprawę jasno. Aktywność fizyczna jest na pewien sposób lekiem sama w sobie na wiele chorób, a wielu innym zapobiega i nie ma poczytalnego specjalisty, który nie docenia jej zalet. Kiedyś potrafiliśmy codziennie po 20 kilometrów polować za zwierzyną, a więc dlaczego aktywność fizyczna może nam zaszkodzić. Odpowiedź powinna się już nasuwać po przeczytaniu wcześniejszego akapitu. Wcześniej mieliśmy dostatecznie dużo czasu i warunki na odpoczynek. Dzisiaj ilość odpoczynku, jaki dajemy naszemu układowi nerwowemu, jest tak wysoce nieproporcjonalna do tego, ile tego czasu powinno być, że rozrasta się plaga osób z nerwicą czy innych schorzeń powiązanych z układem nerwowym. Druga sprawa to oczywiście warunki, czyli poza wspomnianym czasem na odpoczynek i warunki, w jakich odpoczywamy, to mając na głowie tonę obowiązków, mnóstwo stresu…bądźmy poważni, tutaj 30 minut na medytację może nie wystarczyć. Nieumiejętnie dobrana intensywność, częstotliwość i ogólnie objętość aktywności fizycznej w realiach dzisiejszych czasów prowadzi do permanentnego przemęczenia układu nerwowego, który już dawno powiedział dość. Uważam zatem, że nie powinniśmy uprawiać aktywności fizycznej ? Oczywiście, że powinniśmy, jednakże należy jej typ i intensywność dobrać biorąc pod uwagę wszystkie wspomniane w tym artykule elementy.
W tym miejscu powinniśmy różnicować osoby zdrowe a osoby z tężyczką. Tężyczkowcy mają codziennie jasne sygnały, że ich układ nerwowy się buntuję i na tych osobach zgodnie z tytułem artykułu się w tym miejscu skupimy. Tężyczka jest stanem nadpobudliwości nerwowej, czyli kolokwialnie nasz układ nerwowy ma dosyć i daje jasne sygnały sprzeciwu. Jeżeli osoba z tężyczką nieumiejętnie dołoży do codziennych wyzwań dnia aktywność fizyczną, to jak by strzelić sobie w kolano na początku maratonu. Powinno się to w tym miejscu już wydawać logiczne, biorąc pod uwagę całą zawartą tutaj treść. Inna kwestia to częstotliwość i intensywność aktywności fizycznej jest główną zmienną wpływającą na dzienną podaż mikroskładników. Chcąc uzupełnić niedobory pierwiastków, musimy krok 1 uzupełnić dzienną podaż krok 2 nadwyżkę, którą dostarczymy, przeznaczona zostanie na uzupełnienie niedoborów, ale tylko przy założeniu spełnienia wielu warunków to umożliwiających. W stanie tężyczki nieumiejętnie dobierając zatem aktywność fizyczną, automatycznie zwiększamy nasze dzienne zapotrzebowanie na mikroskładniki, a więc pula z kroku 1 się powiększa. Dlaczego jest to problem ? Otóż wyżej wspomniane warunki, które muszą być spełnione do uzupełnienia niedoborów wskutek naszej nadwyżki, to m.in. odpowiednie odstępy czasowe plus jednorazowa dawka, jaką organizm może przyjąć, zachowując maksymalną absorpcję. Chcąc zachować te i wiele innych warunków, które mają nam umożliwić uzupełnianie niedoborów, po prostu braknie nam, chociażby doby, aby było to możliwe, jeżeli pula z kroku 1 oraz kroku 2 będzie za duża.
Podsumowując, nieumiejętnie dobraną aktywnością fizyczną obciążamy już przeciążony układ nerwowy, plus utrudniamy uzupełnianie niedoborów. Co zatem proponuje ? Spacer, którego intensywność należy dobrać względem tętna. Mianowicie staramy się osiągnąć 120 uderzeń na minutę, czyli mówimy tutaj o szybszym spacerze, ale nie doprowadzającym do mocnej zadyszki, jedynie oddech ten ma być odczuwalnie przyśpieszony. Jeżeli osiągnięcie wspomnianego tętna będzie powodować widoczne obciążenie, to proszę sobie dać czas na adaptacje do tego treningu. Spacer ten wykonywać x3 w tygodniu. Zaczynając od 30 minut i wraz z czasem kończąc na maksymalnie 60 minutach. Wraz z progresem można starać się osiągnąć nawet 140 uderzeń na minutę, jednakże tego zakresu już nie przekraczamy. Taka aktywność fizyczna przede wszystkim jest formą, do której jesteśmy ewolucyjnie przystosowani, gdyż ciągłe wędrówki są dla nas czymś naturalnym. Korzyści z takich spacerów to dotlenienie komórek i tkanek, regulacja gospodarki hormonalnej, z czym często pacjenci mają problem, wzmocnienie układu odpornościowego, wzmacniamy nasze serce, z czym ponownie w tężyczce te problemy mięśnia sercowego pojawiają się dosyć często, usprawniamy naszą wrażliwość na insulinę i wiele wiele innych wspaniałych korzyści dla naszego organizmu. Dla osób mogących sobie na to pozwolić i chcących iść krok dalej, polecam basen raz w tygodniu. Każda inna bardziej obciążająca aktywność fizyczna powinna być dobierana w zależności od stanu tężyczki, trybu życia, diety itd. W praktyce naszemu organizmowi do zdrowia nie trzeba niczego więcej niż to, co Państwu w tym artykule zaproponowałem.
Trzeba zatem znaleźć złoty środek pomiędzy brakiem aktywności z powodu przeciążonego układu nerwowego, utrudnionego procesu leczenia, a koniecznością jej uprawiania ze względu na multum pozytywnych korzyści z niej wynikającej i samego faktu, że jesteśmy do tej aktywności fizycznej stworzeni.