Borelioza jest chorobą zakaźną wywołaną przez bakterie - krętki Borrelia burgdorferi przenoszone przez kleszcze. Objawy boreliozy są zróżnicowane ze względu na możliwe rozsianie krętków za pośrednictwem krwi po całym organizmie i dostanie się do różnych narządów, a niektóre z nich są podobne do innych chorób. Mogą to być objawy skórne, grypopodobne, zmiany w układzie ruchu, jak również układzie nerwowym. To sprawia, że Borelioza jest rozpoznawana przez lekarzy różnych specjalności. Niestety działa to również w drugą stronę, mianowicie przez błędną interpretację diagnostyczną rzeczywiste choroby u danego pacjenta są mylone z boreliozą.
Przykładowe objawy neurologiczne na skutek boreliozy to:
Rozpoznawanie boreliozy stało się możliwe po wyizolowaniu bakterii Borrelia burgdorferi przez Williego Burgdorfera w 1982 roku. Jest to zatem dosyć „młoda” choroba.
W naszej strefie klimatycznej kleszcze najczęściej zamieszkują skraje lasów liściastych i mieszanych z bogatym poszyciem.
Bardzo rzadko występują w suchych lasach sosnowych bez poszycia oraz na bagnach, torfowiskach i praktycznie nie występują w miastach.
Tylko 9 z 19 rodzaju krętków Borrelia jest chorobotwórcza wobec człowieka.
Tutaj chciałbym zwrócić uwagę na podstawową wiedzę z podstawówki, że od kilkudziesięciu lat następuje masywna urbanizacja – ludzie migrują do miast z daleka od miejsc życia kleszczy. Proszę zastanowić, czy narastająca liczba zdiagnozowanej boreliozy, którą straszą w Internecie, ma sens, gdy zwrócimy uwagę na to zjawisko oraz wspomniany wyżej fakt, gdzie żyją kleszcze. Liczba zdiagnozowanych osób faktycznie rośnie, ale nie dlatego, że jest więcej zachorowań, a dlatego, że po prostu jest większa świadomość ludzi odnośnie boreliozy i więcej osób w porównaniu do przeszłości się bada w tym kierunku. Dla przykładu, gdyby kilka lat temu badało się tyle samo osób, co w 2023 roku, liczby wyglądałyby kompletnie inaczej. Dla porównania liczba hospitalizowanych osób powodu boreliozy jest taka sama jak 10 lat temu.
Dodatkowo trzeba też wliczyć błędy lekarskie w diagnozowaniu boreliozy, które się niestety zdarzają i zgodnie z aktualnymi danymi, wiele osób ma niesłuszną diagnozę boreliozy, które sztuczne podbijają statystykę zakażeń w GUS, która na rok 2023 wynosiła ok. 25 tys. chorych na boreliozę.
Zgodnie z aktualną wiedzą naukową zakażenie boreliozą możliwe jest tylko w wyniku pokłucia przez zakażonego kleszcza. Komar nie roznosi boreliozy! Faktycznie, oblicza się, że 2% komarów może być zakażonych krętkami borrelia burgdorferi, ale nie mają zdolności przenoszenia tej bakterii. Wspominam o tym, ponieważ krąży ten mit od wielu lat, nawet z ust osób, które uważają się za specjalistów w dziedzinie.
Nie opisano/udokumentowano przeniesienia zakażeń za pośrednictwem karmienia piersią ani drogą pokarmową po spożyciu krętków. Nie można zarazić się boreliozą przez bezpośredni kontakt z chorym człowiekiem czy zakażonym zwierzęciem. Nie potwierdzono możliwości przeniesienia zakażenia przez przetoczenie preparatów krwi lub kontakt seksualny.
Teraz uwaga. Niezrozumienie lub zatajenie mechanizmu, który teraz przedstawię, jest jednym z głównych powodów, dla których Borelioza się „rozchulała” w Internecie:
„Szacuje się, że krętkami z rodzaju borrelia zakażonych jest kilkanaście procent kleszczy. Ponadto większość zakażeń krętkami jest na wczesnym etapie niszczona przez własne mechanizmy obronne ludzkiego organizmu i przebiega bezobjawowo, pozostawiając ślad w postaci obecności swoistych przeciwciał. W Polsce przeciwciała przeciwko krętkom mogą być obecne nawet u kilkunastu procent całkowicie zdrowych osób, które samodzielnie zwalczyły chorobę”. Tego nikt nigdzie nie mówi i nie bez powodu.
Podsumujmy zatem dotychczasową wiedzę. Tylko 9 z 19 rodzajów krętków borrelia ma zdolność przenoszenia chorób. Z tych 9 typów tylko kilkanaście procent jest zakażonych, a więc mało który kleszcz przenosi boreliozę – nie każde ugryzienie oznacza chorobę.
Dodatkowo większość zakażeń boreliozą jest zwalczane przez organizm, dlatego można mieć przeciwciała nie mając boreliozy.
Podliczając to wszystko, ryzyko zachorowania na boreliozę po pojedynczym ukłuciu przez kleszcze jest małe i wynosi od <1% do 2,6%. Największe ryzyko wynosi 14,4% i dotyczy ukłucia przez kleszcza zakażonego, który był w skórze przez ponad 24 godziny. Wynika to z ilości bakterii, które dostały się do organizmu. Zatem nawet ukłucie przez zakażonego kleszcza nie musi prowadzić do zakażenia człowieka.
Do zakażenia dochodzi w ciągu 24–48 godzin od wymienionych powyżej sytuacji, zatem dostatecznie szybkie usunięcie kleszcza zapobiega potencjalnej infekcji.
Często można spotkać się ze stwierdzeniem, że nie musieliśmy widzieć kleszcza, ale złapaliśmy boreliozę. Owszem, jest to możliwe. Niemniej jednak skoro go nie widzieliśmy, to oznacza, że nie zdążył się dostatecznie powiększyć poprzez sączenie naszej krwi, a więc był krótko w nas wgryziony. Zgodnie z powyższymi statystykami oznacza to tyle, że w takiej sytuacji szansa na zakażenie boreliozą jest minimalne.
Z powodu wszystkich wspomnianych w tym punkcie informacji, diagnoza kleszcza pod kątem tego, czy jest zakażony krętkami borrelia burgdorferi, nie ma sensu. Sam fakt, że kleszcz jest zakażony, nie oznacza, że mamy boreliozę. Jak wyżej wspomniałem, szansa zakażenia we wczesnym ukłuciu wynosi do 2,6%, później do 14,4%. Nawet jeśli zostaliśmy zakażeni, w większości przypadków organizm radzi sobie z chorobą i przechodzimy boreliozę bezobjawowo.
„W ośrodku białostockim prowadzi się leczenie boreliozy i ma on duże doświadczenie ze względu na to, że Podlasie jest bogate w lasy i ukąszeń przez kleszcze jest tam sporo. Okazuje się, że ze 100% pacjentów kierowanych do kliniki z rozpoznaniem boreliozy potwierdzana jest ona tylko u 10 procent. Reszta to są przypadki, które boreliozą nie są. Czyli 90 procent pacjentów ma fałszywe rozpoznanie – wskazała.” [25]
Rumień wędrujący (EM, erythema migrans) — to wczesna zmiana skórna, która pojawia się na ogół po 3–30 dniach w miejscu ukąszenia kleszcza u >50% zakażonych. Powstaje jako plamka, grudka, często z centralnym przejaśnieniem (bull‘s eye) i może osiągać różne rozmiary. U dzieci EM występuje zwykle na skórze głowy, szyi, zaś u dorosłych na kończynach dolnych, w okolicy fałdów pachwinowych. Rumieniowi towarzyszą objawy ogólne zapalenia, takie jak: podwyższona temperatura (39%), bóle głowy (42%), bóle stawów (44%), bóle mięśni (44%) i ogólne złe samopoczucie (54%).
Brak rumienia wędrującego w wywiadzie nie wyklucza rozpoznania boreliozy.
Rumień wędrujący rozpoznaje się, gdy zmiana ma średnice ponad 4-5 cm.
Rumień wędrujący wraz ze specyficznymi dla boreliozy objawami upoważnia do leczenia bez konieczności wykonywania diagnostyki laboratoryjnej.
Mitem, który obalamy w tym rozdziale, a próbuje się nam wmówić w Internecie, jest to, że rumień wędrujący jest rzadkością. Jednak z wielu załączonych źródeł wynika, że większość statystyczna rumień wędrujący posiadać będzie. Niektóre opracowania precyzują te liczby w EUROPIE do nawet 80-90%. Internecie próbuje się nam wmówić, że jest na odwrót. Manipulacja polega na braniu pod uwagę danych z innych kontynentów. Sytuacja podobna do tej, dotyczącej Helicobacter pylori. W Internecie próbuje się nam wmówić, zwłaszcza przez punkty diagnostyczne (żeby miały z badań pieniądze), że 80% populacji ma Helicobacter pylori. Owszem. 80% populacji całego globu ma Helicobacter pylori. Ile z tych 80% stanowią kraje rozwinięte jak Europa Zachodnia, czy USA? 30%! Piękny przykład manipulacji danymi.
Diagnostyka laboratoryjna boreliozy jest dwuetapowa.
Diagnoza boreliozy to postępowanie kliniczne, a nie laboratoryjne. Co to znaczy? Poza prawidłowo przeprowadzoną diagnostyką laboratoryjną muszą się zgadzać objawy oraz wywiad musi jednoznacznie wskazywać na zakażenie. Same wyniki laboratoryjne nie wskazują na boreliozę, nawet jeśli są pozytywne, gdyż mogą wyjść fałszywie dodatnie, co za chwilę rozwinę.
Można natomiast leczyć bez wyników diagnostyki laboratoryjnej, które na początku mogą wychodzić ujemnie, w przypadku oczywistych objawów, jak rumień wędrujący, o czym pisałem w poprzednim punkcie.
A) W pierwszym etapie diagnostyki wykonujemy badanie ilościowe, mające na celu sprawdzenie, czy w naszym organizmie znajdują się przeciwciała, a jeśli tak, jak duża jest reakcja organizmu oraz w jakich klasach przeciwciał. Tego typu testami jest np. badanie ELFA, czy ELISA.
Tak, test ELISA nie jest jedynym badaniem, które wykonuje to samo zadanie, co inne badania ilościowe, o podobnej czułości – mianowicie ocenia, czy są przeciwciała w organizmie.
Czułość diagnostyczna jest to miara zdolności testu do rozpoznania choroby. Test ELISA, ELFA itd. jest w ponad 90% czuły w przeciwieństwie do tego, co mówi Internet. Testy typu ELISA nazywa się wręcz „nadgorliwie czułymi” badaniami.
Badanie 1-szego etapu diagnostyki wykonać możemy w dwóch klasach przeciwciał tj. IgM oraz IgG. We wczesnym stadium choroby organizm wytwarza przeciwciała w klasie IgM. Później zaczyna wytwarzać przeciwciała klasy IgG.
Swoiste IgM pojawiają się we krwi po 2–4 tyg. od zakażenia (szczyt: 6–8 tyg.) i zanikają w ciągu 4–6 mies. Swoiste IgG, wykrywalne po 6–8 tyg. od zakażenia, utrzymują się przez wiele lat nawet u osób skutecznie wyleczonych antybiotykami, jak również u tych osób, u których organizm sam sobie poradził z infekcją (wspominałem o tym w punkcie 2). Dlatego też oficjalne zalecenia odradzają wykonywanie tych badań wcześniej niż około 4 tygodnie po zakażeniu. Wcześniej po prostu może jeszcze nie być żadnych przeciwciał.
Uwaga! Przeciwciała IgM u 10-15% populacji mogą się utrzymywać przez kilka lat po zakończonym leczeniu, dlatego ich obecność w późnym etapie boreliozy (>30 dni) nie jest diagnostycznie przydatna.
W przypadku utrzymywania się dodatniego wyniku oznaczenia przeciwciał IgM, bez pojawienia się przeciwciał IgG po 6-8 tygodniach od zakażenia, wynik ten jest najprawdopodobniej fałszywie dodatni, gdyż powinny się znajdować przeciwciała w obydwu klasach.
ELISA i inne tego typu badania ilościowe mogą wyjść z powodu wyżej wspomnianej wysokiej, „nadgorliwej” czułości fałszywie dodatnio. Jest bowiem szereg chorób, które mogą, w wyniku reakcji krzyżowych, dawać fałszywie dodatnie wyniki np. w przypadku posiadania chorób autoimmunologicznych, po przejściu grypy, Cytalomegalio wirusa, Mononukleoza (choroba pocałunków), Helicobacter pylori, Hashimoto, Reumatoidalne zapalenie stawów, czy nawet opryszczki lub inne niedawno przyjęte szczepionki. Dlatego też nakręcanie się na boreliozę w przypadku wyniku pozytywnego testu ilościowego (1 etap diagnostyki) jest błędne, gdyż jeszcze wiele etapów przed nami, o czym wspominałem na początku tego punktu.
Z wyżej wspomnianych powodów istnieje drugi etap diagnostyki i testy ilościowe typu ELISA to za mało.
Zanim przejdziemy dalej….osobiście uważam, że wzmianka w Internecie o tym, że testy ilościowe typu ELISA mają 30-40% czułości jest manipulacją. Dlaczego? Ponieważ owszem, test ten ma taką czułość, ale od razu po zakażeniu. Co to znaczy? Przeciwciała powstają po około 3 tygodniach od momentu zakażenia. Oczywistym jest, że jak zbyt wcześnie się przebadamy, gdy jeszcze nie ma przeciwciał, to test będzie mało czuły. Natomiast po około miesiącu od zakażenia, test ma ponad 90% czułości diagnostycznej. W swoich artykułach nazywam tego typu sytuacje pół-prawdą, chociaż dla mnie jest to zwykła manipulacja faktami pod swoją narrację, o czym pisałem w ostatnim artykule: https://www.facebook.com/PoradniaZdrowiaWilhelmSchroeder/posts/pfbid02iiP89xJvTv9CmCKA65zkfnGou3urz22quZvbMia9T28xKFwpKTTM42gKfQWfppyRl?locale=pl_PL.
B) Drugim etapem diagnostycznym jest test western blot lub Immunoblot, który eliminuje fałszywie dodatnie wyniki, które powstały w pierwszym etapie diagnostycznym (ilościowym). Można zatem powiedzieć, że test western blot jest testem potwierdzającym, który nam powie, czy duża ilość przeciwciał w teście ELISA/ELFA oznacza boreliozę, czy też dotyczą one innej choroby. Mechanizm reakcji krzyżowych, które mogą dawać fałszywie dodatnie wyniki w pierwszym etapie diagnostycznym, tłumaczyłem w poprzednich akapitach.
Test western blot wykonać możemy tak, jak w przypadku testu ilościowe w klasie IgM oraz IgG. Teoretycznie western blot musi się potwierdzić w tej samej klasie, co ten ilościowy (elisa), jednakże w praktyce jest to bardzo zależne od przypadku, dlatego jeżeli coś ogólnikowo doradzić, lepiej robić to w obu klasach.
Western blot ma swoistość diagnostyczną bliską >95% (swoistość jest w uproszczeniu markerem identyfikowania fałszywych wyników), dlatego też rzadko mogą wystąpić wyniki fałszywie dodatnie. Niemniej jednak jest to dalej możliwe - Poza statystycznym błędem, test western blot może wyjść dodatni również, jeśli mieliśmy kiedyś boreliozę (także, z którą sobie organizm poradził) i w naszym organizmie dalej znajdują się przeciwciała, co jest możliwe, o czym pisałem wcześniej (punkt 3).
Inna przyczyna fałszywie dodatnich wyników testu western blot jest to, że w zależności od laboratorium, posiadają one testy od różnych producentów, które będą się różnić potencjalną swoistością, o której wspominałem akapit wyżej.
W związku z powyższymi informacji warto pozytywne wyniki dwuetapowej diagnostyki zweryfikować jeszcze w innym laboratorium lub najlepiej nie badać tego w laboratoriach komercyjnych, tylko w specjalizujących się w tym placówkach oraz szpitalach.
Nie podam nazw konkretnych laboratoriów, aby uniknąć oskarżeń o promowanie. Nie jest to nic, czego nie da się samemu wyszukać odrobiną wysiłku.
Podam przykład jednego z moich szczęśliwie wyleczonych z tężyczki pacjentów. Pacjent klasycznie miał bardzo dużo objawów tężyczkowych, które można było podpiąć pod boreliozę. Diagnostyka w komercyjnym laboratorium wyszła dodatnio w każdym etapie, ale powiedziałem jasno, że tej boreliozy nie ma. Poradziłem, aby poszedł do szpitala i poprosił o przebadanie na oddziale zakaźnym. Jaki wynik? Wszystko negatywne. Te same badania, ale na innej aparaturze i wszystko wyszło negatywnie. Później znalazłem faktycznie przyczyny złego stanu zdrowia pacjenta i po ich wyleczeniu objawy zniknęły, boreliozy nie było.
Istnieją jeszcze testy PCR, KKI (krążące kompleksy immunologiczne) oraz LTT (test transformacji limfocytów). Dlaczego żadne z tych testów nie jest oficjalne polecane? Powodów jest wiele, a przykładem jest:
Pozytywny wynik powyższych testów (np. KKI) przy negatywnym teście elisa oraz western blot może jedynie oznaczać tyle, że wcześniej mieliśmy styczność z krętkami borrelia, ale zakażenie nie jest aktywne.
Warto na koniec zwrócić uwagę na zarzut, że Polscy lekarze nie znają się w ogóle na boreliozie. Z tym nie będę polemizował, jednakże zarzut, że za granicą diagnostyka się jakoś różni i to ta Polska taka zła jest kłamstwem, gdyż oficjalne wytyczne brytyjskiego National Institute of health and Care Excellence (NICE) jest przewodnikiem dla polskich lekarzy i ogólnie całej europy. [6]
95% źródeł jest zagranicznego pochodzenia i nasza diagnostyka niczym się nie różni. Tak samo nie różni się to, że jak u nas, tak za granicą są alternatywne formy diagnozowania i leczenia boreliozy, z którymi się walczy, gdyż robią większa szkodę pacjentom.
Warto też zaznaczyć, że aktualny zarzut do lekarzy w środowisku medycznym to nadmierna ilość zdiagnozowanej boreliozy, gdy jej faktycznie nie ma, zatem nie można powiedzieć, że lekarze nie chcą diagnozować tych chorób, bo robią to nieadekwatnie za często, o czym pisałem już wcześniej.
Podkreślmy sobie zatem jeszcze raz najważniejsze fakty.
Przeciwciała w klasie IgM mogą być nawet u zdrowych osób, które sobie z infekcją poradziły. Natomiast przeciwciała w klasie IgM bez IgG po kilku tygodniach nie oznaczają choroby – wyniki potrafią wyjść fałszywie dodatnie.
Test elisa nie jest mało czuły, jest NADGORLIWIE czuły, czyli o pomyłce można mówić w przypadku fałszywie dodatnich wyników, aniżeli fałszywie ujemnych. Przyczyny fałszywie dodatnich wyników są liczne i wymieniłem je na początku tego punktu.
Z powodu możliwie fałszywego wyniku testu elisa, robimy test western blot, który charakteryzuje się bardzo dużą zdolnością do eliminowania fałszywych wyników oraz potwierdzenia, że znajdujące się w organizmie przeciwciała dotyczą boreliozy.
Możliwe przyczyny fałszywie dodatniego wyniku western blot to 5% błąd statystyczny (swoistość wynosi około 95%), wcześniejsza ekspozycja na krętki borelia, które spowodowały to, że w organizmie dalej znajdują się przeciwciała (które mogą występować nawet całe życie po wyleczeniu) oraz różnica w swoistości testów, co jest zależne od producenta, którego korzysta dane laboratorium.
Diagnostyka laboratoryjna jest dwuetapowa, ale niewystarczająca, aby boreliozę zdiagnozować. Poza dodatnim wynikiem obu testów, zgadzać się musi również wywiad i opinia lekarska. Dlatego też diagnoza boreliozy to postępowanie kliniczne.
Najczęstszy błąd, z jakim się spotykam na forach internetowych, jest robienie tylko jednego testu, mianowicie western blot, bo jest lepszy. Nie jest ani lepszy, ani gorszy. To po prostu drugi etap diagnostyczny. Test ten nie stwierdza boreliozy.
Testy inne, niż ilościowe typu ELFA/ELISA i sprawdzające western blot/immunoblot są znacznie gorsze, niepolecane przez towarzystwa naukowe i w większości sytuacji nie pozwalają na diagnozę boreliozy.
Warto też wspomnieć, że, nawet, jeśli wyjdzie Borelioza dodatnio i pacjent podjął się leczenia, to nie ma narzędzi, które mogą nam powiedzieć, że za wszystkie nasze objawy odpowiada właśnie ta choroba. Bardzo często popełnianym błędem jest właśnie to, że w sytuacji, gdy leczenie było skuteczne, nie było dużych szkód w organizmie, więc stan zdrowia się szybko poprawia, ale pewne objawy nie znikają, zakładamy od razu, że jednak nie udało się wyleczyć do końca. Jest to kolejne narzędzie do manipulacji. Brzmi to, jak oczywisty fakt, ale w praktyce tak nie jest, dlatego to tutaj wyłożę. Twoje objawy drogi czytelniku nie muszą wynikać tylko z boreliozy i to, że nie znalazłeś/aś innej przyczyny, wcale nie oznacza, że jej nie ma!
Pacjent często ma inne, dodatkowe choroby, których dotychczas nie zdiagnozował i gdy leczenie boreliozy nie przynosi efektów, uważa, że leczenie się nie udało, gdy prawda jest taka, że ma jeszcze inne choroby do wyleczenia, które są faktycznymi prowodyrami objawów niepożądanych pacjenta.
Testy inne, niż ilościowe tj. ELFA/ELISA/ECLIA oraz potwierdzające western blot/immunoblot są po prostu gorsze odnośnie czułości oraz swoistości diagnostyczne. Dodatkowo są z wielu wcześniej wspomnianych powodów niezalane przez towarzystwa naukowe. Pozytywne wyniki testów LTT/KKI/PCR (z pewnymi wyjątkami) nie upoważniają do diagnozy boreliozy.
Najczęstsze leczenie korzysta z dokscycykliny. Leczenie nie powinno być dłuższe, niż 28 dni, a właściwie dobrana kuracja we wczesnym stadium choroby zapewnia wyleczenie w >90% przypadków.
Nie istnieje oporność krętków borelii na antybiotyki, dlatego też leczenie jest na tyle skuteczne.
Pacjenci często sami powodują, że leczenie NIE jest skuteczne poprzez łączenie antybiotyku z suplementacją zobojętniającą ph przewodu pokarmowego lub nie utrzymując odpowiedniego odstępu czasowego pomiędzy suplementami a dawką antybiotyku. Przykładowa suplementacja to produkty z żelazem, wapniem, magnezem. To samo się tyczy kawy, herbaty, mleka itd.
Badania wykazały również, że popijanie doksycykliny szklanką mleka obniża jej stężenie we krwi o 20%.
Po leczeniu objawy boreliozy mogą występować nawet kilka tygodni po leczeniu. Jest to okres przywrócenia równowagi organizmu po długiej antybiotykoterapii oraz przebyciu zakażenia. Natomiast objawy występujące po leczeniu (kilka tygodni po nim) wcale nie oznaczają, że leczenie się nie udało. Po prostu antybiotyki nie naprawiają narządów/nerwów/tkanek, które przez boreliozę zostały uszkodzone. Z tego też powodu np. w późnej neuroboreliozie, czy przewlekłym zapaleniu stawów objawy mogą nie ustąpić pomimo leczenia i nie jest to marker nieudanej kuracji!
Po udanym leczeniu, aby poczuć poprawę samopoczucia, które dopiero jest osiągalne po leczeniu, często pacjent wymaga wieloletniej rehabilitacji, która jest zależna od rodzaju szkód. Obrazowo można powiedzieć, że leczenie gasi pożar, ale to nie oznacza, że problemu nie ma. Dalej trzeba dokonać naprawy wyrządzonych szkód, które czasem są możliwe po kilku tygodniach, miesiącach, latach lub w ogóle. Jest to kwestia całkowicie indywidualna.
Powyższy fakt jest bardzo istotny, gdyż brak poprawy po leczeniu jest wykorzystywany od lat w celu narracji, że leczenie się nie udało (co zgodnie z powyższym akapitem nie musi być prawdą) i trzeba skorzystać z innego, które oferują różni specjaliści medycyny alternatywnej. Przykładem takich praktyk jest ILADS. Niestety jest to zwykła (kolejna) manipulacja.
Po leczeniu, nawet, gdy bakterie są martwe, organizm dalej wytwarza w ich kierunku przeciwciała i to naturalne, że po leczeniu wyniki testów dalej mogą być wysokie, lub nawet wyższe. Jest to opóźniony efekt układu immunologicznego. Tłumaczy to zatem, dlaczego temat Boreliozy jest idealny do manipulacji nad nieświadomymi pacjentami.
W związku z powyższym, nie ma testów oceniających skuteczności leczenia, ponieważ przeciwciała mogą wychodzić dodatnie po leczeniu nie tylko w klasie IgG, ale również IgM, o czym pisałem w punkcie 5. Oceniamy skuteczność leczenia na podstawie objawów, które jak wiemy, nie są idealnym markerem, bo mogą one być na skutek uszkodzeń nerwów/organów/tkanek. Dlatego też tak bardzo potrzebny jest wyczerpujący wywiad, stała współpraca z jedną osobą, która doskonale zna naszą sytuację od początku do końca. Tylko w ten sposób uda się w rzetelny sposób ustalić skuteczność terapii oraz ewentualne jej ponowienie lub ustalenie dalszej diagnostyki innych przyczyn złego stanu zdrowia (co jest bardziej prawdopodobne).
Uwaga! Przewlekła antybiotykoterapia przynosi większe konsekwencje, aniżeli sama Borelioza. Dlatego też od miesięcy walczy z tym procederem prokuratura, izba lekarska i inne organy. Nie dlatego, że się po prostu uwzięli, a dlatego, że nie ma w żaden sposób udowodnionej większej skuteczności przewlekłej antybiotykoterapii, która potrafi przynieść śmierć (z tytułu chorób powstałych na skutek takiego leczenia) oraz kalectwo.
Przykładowe konsekwencje to zaburzenie flory jelitowej – a w konsekwencji Rzekomobłoniaste zapalenie jelita, Toksyczna nekroliza naskórka (zespół Lyella) to zagrażająca życiu choroba skóry i błon śluzowych, zakażenie Clostridum difficile, anemia plastyczna (niewydolność szpiku kostnego), uszkodzenie wątroby, nerek, Agranulocytoza (osłabienie odporności predysponujące do licznych i groźnych infekcji) itd. To tylko część konsekwencji przewlekłej antybiotykoterapii, z czego wiele z nich zagraża życiu.
Dodatkowo przewlekła antybiotykoterapia w kierunku krętkom borrelia burgdorferi zgodnie ze źródłami z testów na ludziach wykazała się podobną skutecznością, co placebo.
W późnej neuroboreliozie skuteczność leczenia na szerokiej próbce statystycznej na ogół jest wyższa, niż 80% i nie niższa, niż 33%.
W przypadkach, gdy z dużą dozą pewności ustalimy, że leczenie się nie udało, podejmuje się drugą kurację za pomocą leku z innym składnikiem aktywnym antybiotyku na około miesiąc.
Leczenie ziołami w literaturze odnotowało za dużą hepatotoksyczność, czyli zdolność do upośledzenia działania wątroby. Drugi powód, dla którego odradza się terapię ziołami jest brak danych. Jest za mało badań, aby ocenić, czy to faktycznie działa, jeżeli tak, to jaką % szanse nam to daje w stosunku do jakich konkretnie działań niepożądanych. Jest to ruletka swoim zdrowiem i każdy robi z siebie w tej sytuacji królika doświadczalnego.
Podsumowując:
Leczenie nie powinno trwać dłużej, niż około miesiąc, gdyż skutkuje to większymi konsekwencjami, aniżeli sama borelioza, a skuteczność tak długiej terapii nie jest udowodniona.
Pacjenci często sami zmniejszają skuteczność terapii, łącząc ją z suplementami, czy nabiałem, kawą, alkoholem oraz herbatą.
Brak efektów po leczeniu NIE oznacza nieudanego leczenia. Organizm albo potrzebuje czasu, aby dojść do siebie, w wyniku wyrządzonych szkód przez bakterie lub szkody te mogą być nieodwracalne. Wszystko zależy od rodzaju szkód na narządach/nerwach/tkankach.
Inna potencjalna opcja, dlaczego po leczeniu nie wróciliśmy do pełni zdrowia i zdarza się w wielu przypadkach, to pacjent ma kilka schorzeń współistniejących i należy je po prostu znaleźć. Borelioza nie jest odpowiedzią na wszelkie zło.
Powyższy fakt, czy też raczej jego zatajanie jest wykorzystywane do manipulacji ludźmi w celu przekonania ich do swoich „innowacyjnych” sposobów leczenia, które w praktyce bardziej szkodzi, niż pomaga.
Przewlekła antybiotykoterapia grozi trwałym uszczerbkiem na zdrowiu lub utratą życia. Dodatkowo takie leczenie nie różni się skutecznością od placebo.
Jeżeli leczenie faktycznie będzie wymagało powtórki, należy to zrobić antybiotykiem z innym składnikiem aktywnym przez około miesiąc.
Leczenie ziołami nie ma rzetelnej, potwierdzonej skuteczność leczenia, natomiast z wielu źródeł potwierdzono potencjał upośledzenia wątroby.
Leczenie późnej neuroboreliozy zazwyczaj wynosi ponad 80%.
Koinfekcje to inne infekcje, niż krętki borrelia burgdorferi, które mogą wystąpić jednocześnie z boreliozą. Wynika to z faktu, że kleszcze mogą przenosić inne patogeny.
Choroby inne, niż Borelioza rzadko występują w Polsce i zależą od regionu.
Ważna informacja, która w Internecie nie jest wymieniana to fakt, że antybiotyki w kierunku boreliozy leczą również większość (nie wszystkie) koinfekcje ze względu na szerokie spektrum ich działania. Objawy ogólne koinfekcji, a zwłaszcza te, których nie obejmuje leczenie boreliozy, są dosyć specyficzne i ciężko je pomylić.
Wspomnianymi wyjątkami jest Babeszjoza oraz Odkleszczowe zapalenie mózgu.
Kolejną manipulacją, którą wypunktujemy, jest mówienie, że koinfekcje nie dają specyficznych objawów. Sytuacja podobna do tej, związanej z testem elisa.
Zgadza się, taka Babeszjoza daje niespecyficzne objawy…przez pierwsze 4 tygodnie zakażenia, czyli tyle, ile wynosi okres inkubacji choroby. Niestety osoby, które tę informację wykorzystują do własnych korzyści, nie powiedziały, że po tych kilku tygodniach bardzo ciężko nie odróżnić wspomnianej Babeszjozy od innych chorób, gdyż objawy są nad wyraz specyficzne.
Objawy babeszjozy po inkubacji to: żółtaczka, oddawanie ciemnego moczu, śpiączka, niewydolność nerek i wątroby, wysoka gorączka. Bardzo „niespecyficzne” objawy…
Bez dokładnego rozpoznania, a więc wyniki testów serologicznych oraz objawów, które jak widzimy, są dosyć oczywiste, nie można dawać kilku antybiotyków na boreliozę i koinfekcję (Babeszjozę), gdyż zgodnie z tym, co pisałem w poprzednim punkcie większe zagrożenie dla życia, czy trwałego uszczerbku na zdrowiu stanowią te leki, aniżeli samo zakażenie, które na dodatek nie ma dokładnego uzasadnienia. Podkreślmy to jeszcze raz, długotrwała antybiotykoterapia może prowadzić do inwalidztwa, czy śmierci.
Babeszjoza ma zapadalność mniejszą, niż 1 na 100 000 i są to oficjalne statystyki przedstawione co roku od wielu lat.
To, co teraz powiem, to subiektywna obserwacja. Proszę to zestawić z tym, ile osób stworzyło wokół koinfekcji sektę w Internecie. Nawet jeżeli te oficjalne statystyki się mylą, to kilkadziesiąt tysięcy chorych rocznie (według nierzetelnych internetowych źródeł), a mniej, niż 1 na 100 000 to dosyć duża różnica i powinna dawać do myślenia każdemu.
Odkleszczowe zapalenie mózgu, czyli druga koinfekcja. Zapadalność zależy od regionu i waha się w przedziale od 0,5 do 4,45 osoby na 100 000, a więc kolejna bardzo rzadka choroba.
Pierwsze kilka dni do tygodnia od zakażenia nazywane inaczej fazą zwiastunową potrafi dawać objawy grypopodobne i faktyczne, objawy te są „nieswoiste”. Po około tygodniu od pojawienia się objawów u 30% pacjentów ujawnia się druga faza choroby (zwana neuroinfekcją), natomiast u pozostałych 70% osób dochodzi do pełnego wyzdrowienia.
Druga faza jest bardziej znana i tutaj dochodzi do m.in. zapalenia mózgu, które charakteryzuje się poprzez: oczopląs, zaburzenie mowy, niedowład, drgawki, śpiączka, gorączka sięgająca 40 stopni, wymioty. Te objawy ciężko pomylić.
Co warto zaznaczyć, to nie ma leków wobec wirusa odkleszczowego zapalenia mózgu. Możemy działać tylko objawowo, tak więc antybiotykoterapia tutaj jest zbędna i dlatego wspomniana w poprzednim punkcie doksycyklina jej nie leczy.
Podsumujmy. Wszystkie choroby odkleszczowe są leczone za pomocą tego samego leku, który jest wypisywany na boreliozę. Wyjątkami jest Babeszjoza, która jest bardzo rzadka i cechuje się bardzo swoistymi objawami. Drugim wyjątkiem jest kleszczowe zapalenie mózgu, na które po prostu nie ma leków i organizm musi sam sobie poradzić z wirusem. Jeżeli pominąłem jakąś chorobę, której doksycyklina nie leczy, to nie występuje w Polsce, lub jej zapadalność wynosi 0,00X na 100 000 osób.
Pisałem w punkcie 1, że krętki Borrelia burgdorferi mogą się roznosić po całym organizmie przez krew i naczynia. W sytuacji, gdy dostaną się do układu nerwowego i go zaatakują, będziemy mieli objawy podobne do tężyczki z tytułu nieprawidłowo funkcjonującego układu. Jest to drugi typ pacjenta tężyczkowego, który posiada ją nie z tytułu niedoborów, a zaburzenia pracy układu nerwowego na skutek choroby neurologicznej. Pisałem o tym w następującym artykule: https://poradnia- zdrowia.pl/post/prawda-i-mity-czy-da-sie-wyleczyc-z-tezyczki.
Typ i nasilenie zaburzenia prawidłowej pracy układu nerwowego jest całkowicie indywidualne. Wpływ na to ma specyfika choroby tj., można mieć zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych inni będą mieć porażenia i zapalenia korzeni nerwowych. Wpływ na rodzaj i nasilenie objawów dodatkowo będzie miało wpływ to, jak szybko pacjent otrzymał leczenie oraz choroby współistniejące.
W przypadku pacjenta tężyczkowego z tytułu zaburzenia pracy układu nerwowego na skutek choroby bezpośrednio na niego wpływającej (Borelioza, Stwardnienie rozsiane, Nowotwór itd.), uzupełnianie mikroskładników może mieć jedynie zastosowanie objawowe.
To tyle w tym materiale. Jest to najobszerniejsza praca pisemna, jaką wykonałem w Poradni Zdrowia. Mam nadzieję, że jest treściwie, zrozumiale, wyczerpująco i znaleźli Państwo odpowiedzi na swoje pytania.
Jeżeli coś pominąłem, proszę o napisanie tego w komentarzach, a uzupełnię tę pracę o brakujące treści.
Żródła:
1. https://pmc.ncbi.nlm.nih.gov/articles/PMC3132871/
2. https://pmc.ncbi.nlm.nih.gov/articles/PMC4249442/
3. https://academic.oup.com/jid/article-abstract/186/10/1430/830929
4. https://pmc.ncbi.nlm.nih.gov/articles/PMC2346637/
5. https://pmc.ncbi.nlm.nih.gov/articles/PMC2708393/
6. https://www.nice.org.uk/guidance/ng95/chapter/Recommendations
7. https://infekcje.mp.pl/wytyczne/51646,diagnostyka-i-leczenie-boreliozy-z-lyme
8. Andrzej Szczeklik (red.): Choroby wewnętrzne. Kraków: Wydawnictwo Medycyna Praktyczna, 2010.
9. https://www.mp.pl/pediatria/przeglad-badan/146944,leczenie-chorych-z-zespolem-poboreliozowym
11. https://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0399077X19301313
12. https://acrjournals.onlinelibrary.wiley.com/doi/10.1002/acr.24495
13. Wormser G.P., Dattwyler R.J., Shapiro E.D. i wsp.: The clinical assessment, treatment, and prevention of lyme disease, human granulocytic anaplasmosis, and babesiosis: clinical practice guidelines by the Infectious Diseases Society of America. Clin. Infect. Dis., 2006; 43: 1089–1134
14. https://pmc.ncbi.nlm.nih.gov/articles/PMC7849240/
16. https://pmc.ncbi.nlm.nih.gov/articles/PMC4278789/
17. https://www.jpccr.eu/pdf-192029-114554?filename=Current%20methods%20of.pdf
19. https://www.umb.edu.pl/photo/pliki/progress-file/phs/phs_2011_2/179-186_wasiluk.pdf
20. https://www.gov.pl/attachment/2e92471a-f49f-4f00-8da0-871649cd8470
22. https://en.wikipedia.org/wiki/Lyme_disease
23. https://www.ijidonline.com/article/S1201-9712(10)02389-1/fulltext
24. https://bmcinfectdis.biomedcentral.com/articles/10.1186/s12879-022-07686-8
25. https://www.termedia.pl/poz/Metoda-ILADS-nie-leczy-boreliozy,54790.html
26. https://www.nejm.org/doi/full/10.1056/NEJMoa1505425
28. https://pmc.ncbi.nlm.nih.gov/articles/PMC8682861
29. https://academic.oup.com/cid/article/43/9/1089/422463
30. https://pmc.ncbi.nlm.nih.gov/articles/PMC5864449/
31. https://www.gov.pl/web/wsse-poznan/borelioza-z-lyme
32. https://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0399077X19301313
34. https://pl.wikipedia.org/wiki/Choroby_odkleszczowe
35. https://www.monz.pl/pdf-73552-10372?filename=10372.pdf
36. https://www.amjmed.com/article/S0002-9343(12)00875-3/pdf