Jeden z naszych czytelników zadał pytanie o istnienie książki w ojczystym języku dotyczącej tężyczki. Chcąc odpowiedzieć na to pytanie, doszło do tego, że na tyle się rozpisałem, odnosząc się do wielu istotnych kwestii, że uznałem to za dobry materiał dla szerszego grona. Całość ostatecznie ma pomóc ułożyć myśli i zabrać się za czerpanie wiedzy, czy też jak do czego sięgać, w jaki sposób pokierować swoją naukę, czego się spodziewać i jakie mogą być po drodze trudności. Proszę wszelką zawartą tutaj treść potraktować jako luźny esej :) Odpowiadając na pytanie czytelnika, nie ma czegoś takiego. Chcąc rozwinąć odpowiedź, gdyż to nie w moim stylu odpowiadać jednym zdaniem i dla swoistego początku koniecznego dla zrozumienia reszty materiału, może przedstawię Państwu dokładnie, czym jest tężyczka i jaka jest procedura stricte medyczna jej diagnozy w profesjonalnych warunkach.
W przypadku wystąpienia niepożądanych objawów szuka się choroby, która je wywołuje i z góry zaznaczam, że tą poszukiwaną w tym procesie chorobą nie jest tężyczka. Jeżeli nie udało się znaleźć choroby, która wywołuje te objawy lub wyleczenie znalezionych chorób nie sprawiło zaniku wspomnianych objawów, to dosłownie jako ostatni etap diagnozy ustala się tężyczkę i wtedy analogicznie skoro wykluczyliśmy potencjalne choroby i stwierdziliśmy tężyczkę, to jej powodem musi być prowadzony tryb życia, dieta itp. W praktyce ten rzetelnie przeprowadzony proces diagnozy i eliminacji potencjalnych przyczyn w chorobach bardzo często zawodzi i po prostu albo został on przeprowadzony z nie do końca należytą uwagą (ciężko to przeprowadzić prawidłowo, gdy wizyta trwa 15 minut max.), specjaliście brakowało wiedzy, pacjent na własną rękę uznał, że coś nie warto robić itp. Przyczyn zakłócających ten proces może być wiele. Istotny jest fakt, że w praktyce dochodzimy do etapu stwierdzenia tężyczki bez wcześniej, z dostateczną uwagą i rzetelnością przeprowadzonej przyczynowo skutkowej diagnostyki eliminującej inne schorzenia. Można powiedzieć, że pacjenci przeskakują kilka etapów w łańcuchu diagnostycznym.
Tężyczka to nic innego jak zespół niepożądanych objawów na skutek nadpobudliwości mięśniowo nerwowej. O ile ta definicja jest mocno przestarzała, tak puenta jest prawidłowa. To efekt i jako osobna jednostka wbrew pewnym osobom jest traktowana jako choroba (kod choroby R29.0), tak zgodnie z tym, co wcześniej mówiłem, dopiero jako ostatnia potencjalna przyczyna w całym etapie diagnostycznym. W wyżej przedstawionych warunkach, jeżeli się stwierdziło tężyczkę, to wiadomo, że pacjent nie ma schorzeń i po prostu chodzi o nieodpowiedni tryb życia. Na skutek zaburzenia tego procesu pacjent z tężyczką ma ukryte schorzenia i najczęściej wraz z nieodpowiednim trybem życia, gdyż często to właśnie on wpływa na powstanie tych schorzeń np. schorzenia metaboliczne. Wszystko tutaj współistnieje w mocnej korelacji.
Przejdźmy do następnego etapu, gdy już to mamy ustalone. Dlaczego ta tężyczka nie ma książki, długo mieć nie będzie, o ile w ogóle i dlaczego to tak trudne w praktyce do obchodzenia się z medycznego punktu widzenia. Otóż zgodnie z tym, co napisałem, pacjent ma ukryte schorzenia oraz nieodpowiedni tryb życia, które są w pakiecie wraz z trudnymi do oduczenia złymi nawykami. Najczęstszymi schorzeniami prowadzącymi do objawów w tężyczce to jednostki z dosłownie każdej znanej przeciętnemu zjadaczowi chleba dziedzinami medycyny np. endokrynologia, nefrologia, diagnostyka laboratoryjna, gastrologia itp. Tak więc, aby wyleczyć w praktyce typowego pacjenta z tężyczką, trzeba rozumieć jak ogólnie działa człowiek, mieć ogromną wiedzę medyczną z wielu dziedzin, mieć umiejętność łączenia kropek, gdyż tutaj rzadko kiedy są gotowe odpowiedzi i trzeba umieć mocno łączyć sygnały organizmu z tym, co mu dolega. Często przydatne jest doświadczenie, ponieważ dany objaw może mieć przyczynę w przykładowo 10 chorobach i trzeba dociekać na podstawie objawów i pozostałych badań oraz wywiadu, aby móc zawężać potencjalnych prowodyrów. Wszystko to obchodząc się z medycyną bez podziału na dziedziny, gdyż jak mówiłem powyżej, trzeba umieć się obracać w każdej z nich. Dodatkowo dochodzi tryb życia, czym zajmują się za granicą osoby, z którymi się identyfikuję i znane jako „Biohacker". Są to osoby, które holistycznie podchodzą do zdrowia człowieka i dbają o to, aby po prostu ciało danego pacjenta było zdrowe. To trochę coś, czego często osoby z tężyczką oczekują, lecz ta profesja, o ile można to tak nazwać, jeszcze w naszym kraju nie jest dobrze znana. Tak więc musimy też brak pod uwagę to, w jakim stopniu nasz organizm cierpi na skutek zmiany trybu prowadzonego życia w dzisiejszych czasach, odchodząc od tego, do jakiego zostaliśmy ewolucyjnie przystosowani. Następnie aspekty żywieniowe, gdzie na skutek pogorszenia jakości jedzenia nasza dzisiejsza dieta w mniejszym stopniu wybacza błędy żywieniowe. Nie możemy zapomnieć o suplementacji, czego nie ma w naturze pod względem sposobu działania, jest to wytwór sztuczny i tutaj pojawia się nowy zestaw wiedzy i zasad, które trzeba przestrzegać.
Podsumowując, musi się znaleźć na tyle pewna siebie lub arogancka (granica dość rozmyta) osoba, która uzna, że to wszystko ma w małym palcu, napisze o tym książkę i wtedy taki materiał się pojawi. Co prawda po części tutaj piszę o sobie, ponieważ staram się właśnie w ten sposób pracować, łączyć te wszystkie elementy, stale poszerzam swoją wiedzę i łączę kropki, jednakże w żaden sposób nie czuje się na tyle pewny siebie, aby pisać książki. Mam też świadomość, że mam spore miejsce na poprawę swojej wiedzy i dopóki nie poczuję, że to ten moment, nie wezmę się za to, choć kiedyś na pewno bym chciał. Pisane przeze mnie artykuły to takie przygotowanie do czegoś takiego i pracę o magnezie można potraktować jako np. jeden z potencjalnych podrozdziałów.
Przejdźmy zatem po tym długim wstępie do sedna sprawy i odpowiedzmy na pytanie, skąd zatem czerpać wiedzę o tężyczce? Tak jak wspomniałem wcześniej, trzeba się edukować w każdej dziedzinie medycyny, czytać od groma książek, najlepiej, jak się ma otoczenie ludzi pracujących w zawodzie i wymieniać się wiedzą lub poznać takich ludzi, chociażby w Internecie, dołączać do grup tematycznych i rozmawiać ze specjalistami itp. W tej ostatniej sytuacji może być wymagane, aby sami Państwo jakiś zawód medyczny reprezentowali, więc tutaj może to być jedyna bariera. Z góry zaznaczam, że nie chodzi o typowe grupy tematyczne, a takie, które swoją pieczę mają przez specjalistów lub w których skład wchodzą głównie oni, stąd ta potencjalna bariera. Zaznaczam to celowo z tego względu, że istnieje, jak to w Internecie wiele bzdur i mitów, a nas oczywiście interesuje tylko rzetelna wiedza. Co mogę w tym akapicie zatem zasugerować:
Kolejnym kluczowym elementem są badania/prace naukowe, choć tutaj temat jest mocno skomplikowany. Przede wszystkim trzeba wiedzieć, jak szukać i gdzie szukać tzn. trzeba znać się na statystyce, aby móc umiejętnie interpretować wyniki badań i sposób ich przygotowania. Niestety mamy aktualnie trend w youtubowym internecie, że ktoś przedstawi jako dowód jedno czy dwa badania, czy też prace naukowe i już jest to traktowane jako prawda objawiona. Przypominam i przestrzegam, że na świecie jest setki milionów płaskoziemców, którzy również mają swoje badania, a jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano za palenie papierosów jako działanie prozdrowotne. Dodatkowo nie tylko wyniki, a dokładniej sposób ich uzyskania, ale oczywiście badania jako całość też trzeba umieć interpretować. Nierzadkim zjawiskiem jest, że ktoś przeczytanie badanie naukowe i wywnioskuje coś kompletnie przeciwnego do zawartych w nim konkluzji. Dlatego też ponownie wracamy do punktu możliwości rozmowy z kimś i dyskusji na temat różnych opracowań, dopóki nie mamy dużego obycia z takimi pracami. Z mojego subiektywnego punktu widzenia najlepiej zacząć od pierwszego punktu, a więc książek, nabyć trochę wiedzy ogólnej i dopiero przejść o powyższy krok. Zatem jako pierwszą barierę w tym punkcie mamy umiejętności oceny jakości przeprowadzonych metod badawczych oraz umiejętności interpretacji prac naukowych. Tutaj rozwiązanie jest dosyć proste tzn. zacząć od krótkich i dla nas subiektywnie łatwych badań, najlepiej omawianych lub komentowanych przez jakieś szersze grono i skonfrontować nasze wnioski z innymi osobami.
Odnosząc się do naszego początkowego pytania zadanego przez jednego z czytelników, z góry uprzedzam, że niestety w ojczystym języku nie ma więcej niż kilka prac, które dodatkowo w bardziej ogólny sposób przedstawiają, czym jest tężyczka. I to nie jest tak, że z naszymi rodakami jest coś nie tak, po prostu na badania trzeba mieć dofinansowanie co może stanowić problem, temat tężyczki w naszym kraju dopiero raczkuje plus, jeżeli już przeprowadzamy badania na szerszą skalę tzn. duża próbka statystyczna, to takimi badaniami chcemy się podzielić z każdą potencjalnie zainteresowaną osobą, a więc zostanie ona przedstawiona w języku angielskim. Nawet jeżeli ktoś język zna, to forma komunikatywna, a ta specjalistyczna, to dwie inne kwestie i może to stanowić potencjalny problem, ale niestety innych opcji nie ma, jeżeli chcemy się zagłębić w temat.
Tematyka niebędąca bezpośrednio powiązana z tężyczką to oczywiście inna kwestia i konieczną wiedzę z wcześniej wspomnianych dziedzin medycyny pozyskamy, choć tutaj pojawia się inny problem. Oczywiście kwestie podstaw to jedno, ale jeżeli jesteśmy już w jakimś stopniu zaawansowani, to trend jest taki, że po prostu aktualizacja wiedzy postępuje bardzo wolno. Nie mówimy tutaj o przeziębieniu, a dla przykładu o działaniu neurotransmiterów jakże ważnych przy tężyczce. Nie jest to przebadany od a do z obszar i na przestrzeni kilku lat wiele potrafi się zmienić. Wszystkie te nowości dowiemy się niestety tylko w języku obcym. Osobiście rozważam to, aby dla Państwa streszczać takie prace czy też najnowsze badania w ramach podjęcia dyskusji dla zainteresowanych.
Omawiane zagadnienia prac to kwestia indywidualna co nas aktualnie interesuje, gdyż tak jak wspomniałem wcześniej, tężyczkę łączymy z wieloma dziedzinami i często jest tak, że po prostu trzeba się edukować i łączyć kropki. Jednych aktualnie interesuje tarczyca, kłębuszki nerkowe, jelita, bakterie itp., to wszystko jest istotne, ale nie każdego w danej chwili musi interesować. Z tego też powodu oraz faktu, że jak już wiemy, nie ma jednego złotego źródła w postaci np. książki odpowiadającej na większość naszych pytań i musimy szukać z bardzo wielu miejsc, a następnie umiejętnie łączyć niczym części układanki, nie polecę tutaj kilku przykładowych prac, gdyż jest tego tak wiele i często z w ogóle niepowiązanych ze sobą bezpośrednio dziedzin, że nawet nie wiem, jakie pozycje miałbym zawrzeć. Myślę, że w tym miejscu możemy się umówić, jeżeli będą zainteresowani, to jak coś mocno przykuje moją uwagę, to podzielę się danym materiałem wraz z Państwem.
Kolejna sprawa to obracać się jakiś czas w tym środowisku naukowym, a więc chodzi tutaj o regularność i próby zapamiętania poszczególnych nazwisk, gdy coś przykuje naszą uwagę, co pozwala na coraz większą orientację, kto jest rzetelnym autorytetem, kogo brać na poważnie, co warto czytać, bo też człowiekowi by życia brakło, gdyby czytał wszystko od a do z. Wiedza książkowa z różnych dziedzin mocno zazębia się z badaniami naukowymi pod tym względem, że pozwala to na wcześniej wspomnianą wiedzę, czego w ogóle chcemy dokładnie szukać. W normalnych warunkach, jeżeli człowiek nie wie, że dysproporcja pierwiastków w organizmie może wywoływać negatywne skutki, to nie będzie szukał wiedzy w tym zakresie i nie znajdzie aktualnych rzetelnych informacji na ten temat w badaniach naukowych. W ten właśnie sposób natrafiłem na badania dotyczące proporcji wapnia do magnezu wspomniane w artykule ” kompendium wiedzy o magnezie” . Dowodem na to jest fakt, że do teraz większość osób spoza grona osób nas obserwujących pyta "jaki magnez bierzecie, ile tego, ile tamtego", ale pytania odnośnie proporcji na oczy człowiek nie widział więcej niż raz na rok, a często jest to najbardziej kluczowy element. Dla przykładu, dlaczego jednemu pomaga magnez, a innemu nie? Oczywiście, może po prostu go nie potrzebuje, ale na pewno znajdzie się część osób, którym nie pomaga, a wręcz szkodzi właśnie z tego powodu, że ta proporcja już dawno została zachwiana, ale nie mają o tym pojęcia. Wspomniane badanie dotyczące proporcji pierwiastków, zanim się z nim podzieliłem z Państwem, zostało przeprowadzone po pewnym czasie ponownie i wysunięto podobne wnioski, co utwierdziło mnie przy uwzględnieniu opisanych w tym materiale zasad oceny jakości prac naukowych, o ich jakości i rzetelności. Jednakże, aby było to możliwe tylko i wyłącznie dzięki wspomnianemu obyciu w tym środowisku, regularności, która jest najważniejsza.
Wszelkie inne formy przekazywania wiedzy jak filmiki itp. Trapi ten sam problem, to jest po prostu źródło przekazywania wiedzy, którą trzeba umieć filtrować, odnaleźć, zinterpretować itd. Tak więc oczywiście można się wspomagać o takie formy, ale należy pamiętać, że nie wszystkiego tam znajdziemy, gdyż póki co najpierw wiedza powstaje na papierze (lub w Wordzie, witamy w 2023) i dopiero potem takowa wiedza jest po jakimś czasie przekazywana na ekran, a nie na odwrót.
Oczywiście tych elementów nauki jest więcej i nic nie zastąpi np. doświadczenia zawodowego pracy z pacjentami, bo jak brutalnie by to nie brzmiało, nieważne jak się człowiek wspaniale przygotuje, będzie prymusem na uczelni, zje każdą książkę, trafi się taki przypadek i to nie jeden, gdzie specjalista nauczy się czegoś od pacjenta. Jednakże cały ten wywód jest prowadzony w narracji, że ma to w jakiś sposób pomóc każdemu, a więc tego typu rzeczy pominąłem.
Troszkę się nieplanowo rozpisałem, ale puenta jest tak, że tężyczka i nerwica, jak bardzo by ktoś nie próbował tematu uprościć, jest bardzo skomplikowana, tematem trzeba się długimi latami interesować, nie zawężać pola zainteresować do jednej dziedziny tylko po prostu trzeba się interesować medycyną, zdrowiem i ogólnie człowiekiem.
Mam nadzieje, że mój spontaniczny wywód kogoś zaciekawił i być może komuś to pomoże. Czasem warto po prostu porozmawiać i przelać myśli na papier. Mam nadzieję, że uda się to utrzymać w przyszłości. Do usłyszenia.