Przechodząc do odpowiedni na powyższe pytanie, już tłumaczę.
Każdy zbiór zasad ma swoje zastosowanie w naturze przy założeniu spełnienia pewnych warunków. Co to w praktyce oznacza ?
Owszem, organizm poradzi sobie z wydaleniem nadmiaru b6 z organizmu, ALE jeżeli ten nadmiar powstał na skutek podaży z naturalnych źródeł tej witaminy. W skrócie organizm sobie radzi, gdy dostarczamy B6 z pożywieniem.
Druga sytuacja, gdy organizm sobie poradzi z wydaleniem nadmiaru b6, to gdy suplementacja jest używana w sposób, w jaki z założenia powstała, czyli jako uzupełnienie diety, a nie podstawowe źródło witamin i minerałów, co robi niestety wiele osób tężyczkowych i nie tylko.
Dlaczego to wygląda w ten sposób ?
Jeżeli dostarczymy kosmiczne ilości witaminy B6 np. kilka tysięcy procent dziennego zapotrzebowania dziennie (lub więcej) w formie suplementacji, w pewnym momencie organizm sobie po prostu nie poradzi z wydalaniem nadmiaru i powstanie toksyczna ilość. Suplementacja to narzędzie...niczym nóż. Można suplementacją sobie pomóc lub zaszkodzić, a rezultat, jak przy każdy narzędziu zależy od tego, czy umiejętnie się nim posługujemy.
Powyższe zasady dotyczą większości witamin i minerałów. Lepiej nie oznacza więcej, ale regularnie i w małych ilościach już tak.
Drugim pytaniem jest, „Jaki poziom ferrytyny jest odpowiedni?”
Na początek przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę na coś, o czym niedostatecznie się mówi przy rekomendowaniu badania poziomu ferrytyny. Większość osób poleca wykonać to badanie w kierunku rzetelniejszej oceny poziomu żelaza w organizmie z tego tytułu, że samoistnie żelazo nie jest do końca najoptymalniejszym badaniem w tym kierunku, choć wciąż doświadczonemu specjaliście zawsze coś to badanie wniesie do ogólnego obrazu pacjenta. Problem polega na tym, że ferrytyna przy powyższym założeniu rzetelniejszego diagnozowania żelaza również ma swoje wady.
Ferrytyna poza magazynami żelaza jest również nośnikiem białek zapalnych. Co to oznacza ? Jeżeli będziemy mieli w organizmie stany zapalne, ferrytyna może wzrastać. Takie nazwijmy to żartobliwie "plot twisty", że pacjent ma wysoki poziom ferrytyny i nie ma to nic wspólnego z jego poziomem żelaza, nie jest niczym wyjątkowym. W związku z tym, żeby korzystać z ferrytyny jako wyznacznika żelaza, trzeba mieć 100%, że takich stanów zapalnych nie ma.
Nie, typowe badania CRP i OB nie wystarczą i w sumie ogólnie są to kiepskie badania, które rzadko kiedy coś wykazują. Trzeba w umiejętny sposób przeprowadzić diagnostykę w kierunku stanów zapalnych, co samemu bez doświadczonego specjalisty jest mało wykonalne, a nawet wtedy, nie daje to gwarancji, że uda się te stany wykazać na diagnostyce. Na tym niestety polegają ciche/ukryte stany zapalne. Dlatego też poza diagnostyką tutaj konieczny jest wywiad, którego istotność podkreślałem w wielu swoich artykułach i spojrzenie holistyczne na całą sytuację zdrowotną pacjenta.
W związku z powyższymi trudnościami, dla osób, które chcą na własną rękę się diagnozować w tym kierunku, jest lepsza ścieżka aniżeli ferrytyna, dlatego też obiecałem artykuł jak się przebadać anemicznie w umiejętny sposób, który wkrótce powstanie (obiecuję).
Przy założeniu, że nie mamy stanów zapalnych i tylko wtedy, wciąż należy pamiętać, że każdy jest inny i optymalny poziom ferrytyny, który jest dla danego organizmu zadowalający, będzie kwestią indywidualną. Przy założeniu, że "ogólnikujemy" i zabieramy ten aspekt indywidualności, ferrytynę warto mieć w przedziale 50-80 ng/ml. Górna przedziałka dla mężczyzn, dolna dla kobiet. Wynika to ze statystycznych różnic masy ciała.
Na sam koniec należy jednak zaznaczyć, że za mała ilość żelaza, czy ferrytyny nie jest przyczyną tężyczki i jest całkowicie osobnym problemem. Należy oddzielić grubą kreską za niski poziom pierwiastków hematologicznych od neurologicznych, które są skorelowane z teżyczką. Niemniej jednak problemy anemiczne mogą wynikać z tytułu innej choroby, która jest przyczyną tężyczki, więc pewna korelacja może współistnieć, jednakże należy na to spostrzegać tylko i wyłącznie w ten sposób.