Dzień dobry, zauważyłem na forach języczkowych, że wiele osób zadaje pytanie, czy próba tężyczkowa jest wiarygodna. Postanowiłem się do tego odnieść już w klasyczny dla siebie sposób, a więc obalając mity i zmieniając sposób myślenia, a mianowicie zastanowimy się, czy w ogóle to pytanie o wiarygodność ma sens, czy problem nie leży gdzie indziej ?
Definicja tężyczki bardziej rozbudowana, gdybym chciał to opisać z perspektywy wyleczenia wielu tężyczek oraz nowoczesnych badań naukowych, brzmiałaby tak: Zespół objawów przejawiających nieprawidłowość działania układu nerwowego. Klasyczna definicja dodaje, mówiąc o „mięśniowo- nerwowej” nieprawidłowości, jednakże skoro układ nerwowy nieprawidłowo funkcjonuje, to cały organizm szwankuje. Tutaj nie ma konieczności czegokolwiek więcej dodawać.
Tak więc jest to pewien zbiór konkretnych i specyficznych objawów, które wykazują nieprawidłowość działania układu nerwowego. Zatem każdy, kto cierpi na wskazane objawy, przecież to wie, odczuwa to na co dzień, nie może normalnie funkcjonować, objawy nie dają o sobie zapomnieć…my wiemy, że cierpimy na wspomniane objawy. Próba tężyczkowa nie jest niczym innym niż nadanie naszemu zespołowi objawów nazwy.
Zaznaczmy to zatem. Próba tężyczkowa/ischemiczna mówi nam, że mamy zespół konkretnych objawów, ale przecież my to wiedzieliśmy, zanim w ogóle o tężyczce się dowiedzieliśmy.
Teraz ktoś mógłby powiedzieć, że próba tężyczkowa odróżnia choroby neurologiczne/psychiatryczne od niedoborów jako podstawa/przyczyna objawów, co nie jest prawdą. Przykładem, chociażby mogą być moi pacjenci z nietolerancją histaminy, tak więc mówię tutaj nie tylko z punktu teoretycznego, ale również z doświadczenia. Nietolerancja histaminy to brak zdolności rozkładania tej substancji przez nasz organizm, która jest w dużej mierze dostarczana przez pokarm. Sama histamina zaś jest mediatorem pomiędzy układem neurologicznym – immunologicznym- endokrynologicznym. Co się dzieje w sytuacji nietolerancji dużej ilości histaminy ? Bóle i zawroty głowy, zaburzenia termoregulacji, senność, którą można pomylić z hipoglikemią, kołatanie serca i wszelkie inne zaburzenia jego pracy, nadmierne skurcze mięśniówki gładkiej, zaburzenia przewodu pokarmowego, duszności, przewlekłe zmęczenie. Brzmi jak tężyczka ? Owszem i próba tężyczkowa również to wykaże, ponieważ pacjent ma zespół objawów z konkretnego worka. Czy ma to cokolwiek wspólnego z niedoborami na poziomie tkankowym ? Kategorycznie nie, a przykładów chorób jak wspomniana nietolerancja histaminy, niemających nic wspólnego z niedoborami jest więcej i nie, nie mówię tutaj o nerwicy, czy boreliozie.
Ponownie to powtórzę, próba tężyczkowa jedynie nam mówi, że mamy dany zespół objawów, co wiemy od początku naszego cierpienia.
!!! UWAGA. Jeżeli ktoś na tym etapie jeszcze do tego punktu nie doszedł, to próba ta daje odpowiedź danemu pacjentowi, że objawy te są powiązane z układem nerwowym (z nielicznymi wyjątkami). To jest jakiś plus w kierunku sensu próby tężyczkowej. Pacjenci traktują próbę tężyczkową jako diagnozę, ale przecież ponownie, niczym mantrę, my wiemy, że cierpimy i nie potrzebujemy na to nazwy. Ci, którzy nie wiedzieli, to mają wskazówkę, że chodzi o problemy układu nerwowego i dlatego są one tak różnorodne…w końcu mówimy o układzie nerwowym. To tyle i tylko tyle. Domykając tę kwestię, próba nie rozróżni, czy mamy niedobory, czy tylko chorobę, która bezpośrednio wpływa na pracę układu nerwowego, wywołując dany zespół objawów zwanych jako tężyczką.
Główny wątek niedoborów, traktowany jako przyczyna tężyczki, również może powstać samoistnie poprzez zwykłe zaniedbanie własnego organizmu na przestrzeni wielu lat, co pisałem w artykule „Myth breaker - tężyczka jest objawem jakiejś choroby „. Możemy również mieć chorobę, która powoduje zaburzenie wchłaniania, co przyczynia się na powstawanie niedoborów, lub jedno i drugie.
Mamy pewien zespół objawów, nadano mu nazwę, dla części pacjentów nowość, że wszystko powiązane z układem nerwowym. Tyle i tylko tyle daje pozytywny wynik próby tężyczkowej.
Teraz proszę sobie zadać pytanie, co robiliśmy, zanim dostaliśmy diagnozę tężyczki ? Szukaliśmy przyczyny naszego złego samopoczucia. Co robimy po diagnozie tężyczki ? Dokładnie to samo, nic się nie zmieniło.
Teraz ktoś mógłby powiedzieć, iż dzięki diagnozie, że jest to tężyczka, mamy zawężone nasze pole poszukiwań. Tutaj trzeba przyznać rację, co kompletnie zaprzecza mojej dotychczasowej narracji.
Jednakże proszę Państwa, próba tężyczkowa nie jest jedynym narzędziem, które potrafi to stwierdzić i nigdy nie powinna być pierwszym wyborem w diagnozie !
Jak to powinno profesjonalnie wyglądać ?
Łopatologicznie, przychodzi pacjent do specjalisty, mówi, co mu dolega, a następnie dany fachowiec przeprowadza dokładny, rzetelny i wyczerpujący wywiad.
Jak to u mnie wygląda ?
Tak można długo wymieniać, jednakże sam wywiad potrafił trwać od 45 minut, do nawet 2 godzin, co potwierdzi większość moich pacjentów, gdyż większość z nich odbyła ze mną minimum chociaż jedno dwugodzinne spotkanie z tego powodu.
Do czego zmierzam ? Po przeprowadzeniu tak dokładnego wywiadu + ewentualnych oględzinach pacjenta dany specjalista ma już w głowie diagnozę z bardzo dużym prawdopodobieństwem. Żeby było łatwiej to zrozumieć, proszę sobie wyobrazić, że pacjent ma już za sobą 90% procesu diagnostycznego.
W tej sposób przeprowadzonej diagnostyce tężyczki, próba jest jedynie kropką nad I. Tymi pozostałymi 5-10% pewności. Tak więc w tej konkretnej sytuacji, podważając następnie wynik próby, podważamy całą rzetelność oceny stanu danego pacjenta przez specjalistę, a więc te 90% pracy. Jeżeli ktoś jest tak arogancki, podważając ocenę opartą na takiej diagnostyce i uważa, że pozjadał rozumy, bo przeczytał kilka artykułów na pierwszej lepszej stronie internetowej, to do tych osób ten materiał nie jest pisany. Każdy inny powinien już sobie uświadomić, że podważanie próby tężyczkowej w konkretnie opisanej wyżej sytuacji, a więc po przeprowadzeniu wyczerpującego wywiadu i ewentualnie oględzinach jest jak podważanie 20 lat doświadczenia danego specjalisty.
Teraz przejdziemy do prawdziwego problemu, a mianowicie diagnozowanie tężyczki tylko i wyłącznie próbą ischemiczną oraz jak lekarz ma przeprowadzić wywiad w 10 minut wizyty. Do drugiego pytania odniosę się na końcu materiału, a teraz skupmy się na diagnozie tężyczki tylko próbą ischemiczną.
Tak więc przeprowadzenie diagnostyki w tak ubogi sposób, czyli tylko poprzez próbe tężyczkową powinno się kwestionować, a nie samą próbę. Metodykę i sposób traktowania naszego zdrowia, a nie narzędzie.
Dla osób, które nie orientują się w statystyce, każdy test statystyczny, ma w założeniach jakiś próg błędu. Niech to będzie nawet 1%, ale każde badanie, ma jakiś próg błędu i oczywiście może wyjść wynik fałszywy w każdym badaniu, nie tylko próbie tężyczkowej, a im bardziej skomplikowane badanie, tym można założyć, że proporcjonalnie większy próg błędu. Dlatego właśnie najpierw wykonujemy wywiad, oględziny, angażujemy 20-30 lat naszej edukacji i doświadczenia przed konkretną diagnozą i dopiero dany pacjent powinien znaleźć się na fotelu z igłą w ręku.
Teraz kilka statystyk w odniesieniu do teorii spiskowych, że każdemu, kto się będzie hiperwentylować, będzie miał objawy tężyczki.
Na przestrzeni ostatniego roku miałem równo 3 pacjentów, którzy mieli błędną diagnozę tężyczkową w takim znaczeniu, że tej tężyczki nie było. Skąd to wiem teraz pytanie ? Każdemu innemu pacjentowi, który regularnie się u mnie zjawiał, stosował się w 100% do zaleceń, udało się pomóc. Dokładnie 3 pacjentów, którzy pilnie ze mną współpracowali po długich wysiłkach moich oraz innych lekarzy niestety znaleźliśmy przyczynę w postaci zaburzeń emocjonalno -psychiatrycznych. Trzech na kilkaset, czyli statystycznie 0,01XXX% pacjentów.
Teraz pytanie ilu miałem z błędną diagnozą tężyczki, a dokładnie ujemnym testem, a jednak ta tężyczka była. Było takich pacjentów kilkanaście na przestrzeni ostatniego roku, a więc kilka razy więcej niż tych, którzy tężyczkową diagnozę mieli mimo braku tężyczki.
Ponownie, skąd to wiem ? Kilkunastu pacjentów, którzy nie zgadzali się z wynikiem próby i postanowili zasięgnąć u mnie pomocy. U każdego+- jedne pacjent, typowe działania w kierunku tężyczki pomogły.
Wniosek jest taki, że łatwiej dostać diagnozę ujemnego wyniku próby, mimo posiadania tężyczki, niż w drugą stronę, co jest główną narracją na forach.
Odnieśliśmy się zatem do sensu pytania o wiarygodność próby tężyczkowej. Powtórzę, proszę zwrócić uwagę na sposób/procedurę diagnozy, jej rzetelność, a nie podważać badanie, które zawsze ten 1% błędu mieć będzie, co jest akceptowalne w sytuacji, gdy nie jest to jedyne narzędzie diagnostyczne.
Kwestionowanie i wiarygodność całej procedury, a jednego narzędzia, które ma wspomóc diagnozę, a nie być jej jedynym elementem. To jest moje przesłanie, gdyż wiele osób skupia się nie na tym, co trzeba.
Odnieśmy się teraz do drugiego problemu, a mianowicie jak lekarz ma w 10-15 minut wizyty przeprowadzić tę wyczerpującą diagnostykę.
W OBRONIE LEKARZY !
Ja wiem, że przeważnie potrafię się negatywnie wypowiedzieć w kierunku lekarzy, jednakże z wyjątkami specjalistów, którzy faktycznie za przeproszeniem mają Państwa w dupie, to naprawdę nie jest ich wina. Już tłumaczę dlaczego.
Pracownik służby zdrowia ma dwie drogi. Otworzyć własny gabinet jak ja, co wiąże się z ryzykiem niepowodzenia, dużą ilością pracy w postaci promowania się, ciągłej walki o pacjenta, stresem itd. Druga opcja to iść do korporacji lub na NFZ, która sprawia, że zajmujemy się tylko przyjmowaniem pacjentów i niczym więcej. Wybór wydaje się oczywisty w 90% przypadków. Trzecią opcją jest otworzenie własnego gabinetu, dodatkowo mając posadę na NFZ lub korporacji, ale sens to ma dopiero po wyrobieniu sobie renomy.
W każdej z tych sytuacji, gdy pracujemy w „korpo”, czy na NFZ, nie mamy żadnego wyboru, jak przyjąć pacjenta na maksymalnie 15 minut. To jest z góry narzucone, nie mamy tutaj nic do powiezienia. Albo przyjmujemy pracę w tych warunkach lub jej nie mamy. Pretensje powinni w tym miejscu Państwo mieć do korporacji i NFZ, a nie do tych ludzi. Przypominam, wyjątkiem są osoby, które faktycznie nie chcą pomóc i mając nas gdzieś :).
Zrzucanie winy na korporacje też nie do końca ma sens, bo każdy dobrze wie, że nasz system medyczny po prostu sobie nie daje rady. Kolejki są na 3-10 lat. Nie muszę tego opowiadać, każdy wie, jak jest. Niestety, tężyczka jest chorobą cywilizacyjną, która się rozrasta i to się nie zmieni…przynajmniej na razie nie widzę innych perspektyw. Wraz ze wzrostem liczby zdiagnozowanych, proszę sobie teraz wyobrazić, że wizyty pacjentów teżyczkowych zajmowałyby godzinę, lub więcej. Po pierwsze system jeszcze bardziej byłby obciążony, bo taki jeden tężyczkowiec zajmuje czas 4 pacjentów, to po drugie nikt specjalnego przywileju tutaj nie będzie robić. Byłoby to w obecnym stanie systemu kosztem innych, plus przede wszystkim pieniądze gorsze.
Tak więc teraz mógłby ktoś winić system, że jest tak źle zarządzany, że doprowadziło to do tak dużego obciążenia i traktuje się pacjentów na ilość w sposób mechaniczny, a niektórzy wymagają więcej czasu. Tutaj ponownie, niestety jest jeszcze aspekt biznesowy i po prostu to się nie opłaca.
Co w tej sytuacji zrobić ? Są specjaliści i nie mówię tutaj tylko o sobie, którzy zajmują się tężyczką i przyjmują np. na godzinę. Gdzieś te perełki jeszcze się uchowały w systemie, mówię to ponownie z doświadczenia i po prostu tych osób należy się trzymać.
Nie jest to możliwe, aby wyleczyć pacjenta tężyczkowego w 10 minut wizyty. Jeżeli znalazł się pacjent, któremu udało się w ten czas pomóc, to albo ma on leczone objawy i wystarczy zaprzestać suplementacji czy wlewów, aby wszystko wróciło, lub po prostu faktycznie dana osoba potrzebowała jedynie kilku tabletek magnezu czy wapnia. Realia są jednak takie, że 95% przypadków tężyczkowych jest bardziej skomplikowana.
To tyle w dzisiejszym materiale, proszę nad tym usiąść i się zastanowić, być może parę osób zmieni swój sposób spoglądania na dany temat i zrozumie, gdzie tkwi problem i co powinno się kwestionować.
Miłego dnia i do usłyszenia.